Most we mgle prowadzący do podróży w czasie i zmiany dziejów. Piłsudski ruszający z odsieczą Bonapartemu. Co wyniknie z tych zawirowań historii?
W 1934 Ludwik Krępski znajduje tajemniczy most we mgle. Po przejściu na drugą stronę odkrywa, że znalazł się w 1813 roku. Zostaje natchniony szaloną wizją możliwości zmiany dziejów Rzeczpospolitej. Zaraża nią samego Piłsudskiego, który postanawia zorganizować wyprawę wojsk mających uratować Bonapartego i Poniatowskiego pod Lipskiem, odbić Warszawę i zostawić po drugiej stronie uczonych wspierających rozwój techniki. Misja w teorii prosta, a 120letnia przewaga uzbrojenia gwarantuje prawie pewny sukces. Bowiem co może pójść nie tak, skoro dowódcy znają przyszłość? Jak się szybko okazuje wiele rzeczy.
Mniej polityki więcej wojskowości.
Fabuła rozwinęła się w trochę innym kierunku niż wyobraziłam sobie po wstępie. Plan Ludwika zakładał więcej zabaw z mieszaniem historii, nie tylko pod względem militarnym, ale też politycznym i naukowym. To szczególnie przemówiło do mnie na początku książki, choć przypuszczam, że aby dobrze to rozwinąć autor potrzebowałby z pięciu tomów. W rzeczywistości fabuła ma więc dosyć jednotematyczną formę. Całość obraca się wokół bitwy o Lipsk. Przemarszu, potyczek po drodze i samej bitwy. Do spotkania personalnego dwóch epok dochodzi dość późno, przez większość książki uświadczymy głównie splatanie się militarne. Brakowało mi szerszego ukazania skutków nowego toru wydarzeń. Jest co nieco wspomniane w epilogu, ale pół strony to malutko. Kto wie, może Ciszewski zaskoczy nas następnym tomem? Zakończenie daje taką możliwość.
Miażdżąca przewaga bez przeciwwagi.
Czyta się to wszystko świetnie, jednak głównymi odbiorcami książki będą pewnie fani militariów. Opisów starć mniejszych i większych jest tu mnóstwo. Podkreślają nie tylko różnice w uzbrojeniu, ale też sposobie walki. Przez co czytelnik odczuwa miażdżącą przewagę bohaterów. Pierwszy taki atak jest fascynujący, ale im dalej posuwają się wojska tym bardziej czytelnik zaczyna się zastanawiać. Czy pozostawienie przeciwnika bez jakichkolwiek szans nie przekracza granicy człowieczeństwa?
Co prawda w takim wypadku ten motyw by nie wybrzmiał, mimo to brakowało mi trochę urozmaicenia. Książka sugeruje, jak pojawienie się 4 tysięcy żołnierzy powinno zmienić przyszłość, która ostatecznie rozjechałaby się z tą znaną dowództwu. Doprowadziłoby to do zaskakujących działań przeciwnika i utracenia przewagi prorokowania ruchów wojsk. Jeden z bohaterów rozważa to bardzo często, tym bardziej dziwi mnie, że Ciszewski ostatecznie tego nie wykorzystał. W finałowym starciu spodziewałam się jakiś błyskotliwych strategii na walkę z przeciwnikiem o niebotycznej dominacji militarnej. W końcu nim dotarli pod Lipsk minęło wystarczająco czasu by koalicja coś wymyśliła. Albo przynajmniej przewaga liczebna w odczuciu czytelnika powinna sprawiać większe zagrożenie. By opisy walk po jakimś czasie nie stały się nużące, potrzeba takiej przeciwwagi.
Czytelny styl.
Pomimo tych uwag naprawdę dobrze bawiłam się przy lekturze. Wątki ala-historyczne są tak przedstawione, że dają sporo frajdy, w końcu nie często możemy obserwować rozmowę postaci dzielących 120lat. Ciszewski wybrał do tego charyzmatycznych bohaterów, więc tym ciekawsze było spekulowanie który z nich zdominuje takie spotkania.
Dobry odbiór jest też zasługą lekkiego stylu pisarskiego. Most we mgle czyta się łatwo, narracja trzecioosobowa przeskakuje między kilkoma postaciami, jednak ogólny ogląd na bitwy obserwujemy w opisach bezosobowych. Pozwala to poznać szerszą perspektywę i sprawia, że czytelnik nie pogubi się w manewrach wojskowych. Niektórym początkowo może jednak sprawić trudność militarny żargon i nazewnictwo.
Obsesje bohaterów.
Innym z ciekawych motywów jest wpływ samego mostu na bohaterów. Do końca nie poznajemy zasad jego działania, pozostaje deux ex machiną, pojawiającą się gdy akurat pasuje autorowi. Jednak pewną stałą cechą jest wpływanie w jakiś sposób na swoich użytkowników. Sprawiał że mieszało im się w głowach, fiksowali na temat swojej misji, popadali wręcz w szaleństwo.
Tym ciekawszą postacią staje się Rokita, jeden z narratorów. Sierżant który jako jedyny nie widział mostu podczas przeprawy. Sprawia to, że tylko on wydaje się nadal myśleć logicznie, rozważać konsekwencje ich działań. Jako żołnierz kontynuuje misję, jednak od początku kwestionuje jej sens. Ma spore wątpliwości co do moralnego prawa ingerencji w historię.
W kontraście do niego mamy pomysłodawcę całego przedsięwzięcia. Organizacja wyprawy trzyma go z dala od innych spraw, wszystkie przyziemne konflikty przestały mieć znaczenie. Dlatego angażuje w to brata i przypadkowo swoją żonę. Dopiero po drugiej stronie, po oddaleniu od mostu wszystko stopniowo wraca. Powiązania między tą trójką, związane z pieniędzmi i miłością mogą sprowadzić niebezpieczeństwo nie tylko na nich, ale i ich podkomendnych.
Okładka nie do zdarcia.
Zostanę fanką wydawnictwa WarBook, a przynajmniej kartonu i folii, których używają na okładki. Przez kilka dni nosiłam książkę w torbie a nie ma po tym śladu, żadnego zadrapania. Nie widać też odcisków palców. Do tego są zwyczajnie ładne, pod odpowiednim kątem widać kratkę, trochę imitującą materiał.
Podsumowanie.
Most we mgle ostatecznie daje trochę mniej niż obiecuje. Gdyby śmielej podszedł do konwencji mógłby być świetny, a tak jest zwyczajnie dobry.
Dziękujemy wydawnictwu WarBook za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Polecam:
Przyjemna dawka alternatywnej historii.
7.5/10
Ocena:
Zabawa historią i mieszaniem dwóch epok dla fanów militariów. Co prawda ostatecznie daje trochę mniej niż obiecuje, ale nadal sprawi sporo frajdy.