PTSD (Zespół stresu pourazowego) – zaburzenie psychiczno-fizyczne będące następstwem traumatycznych przeżyć, często związanych z zagrożeniem życia i zdrowia. Jednostkami narażonymi na tego typu schorzenie są między innymi żołnierze, który w wyniku traumy wojennej nie są w stanie powrócić do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Tematyka naprawdę trudna i mocno przytłaczająca, tym bardziej ciekawi jak wypada próba zaprezentowania jej w formie komiksowej. Odpowiedź na to pytanie znajdzie każdy miłośnik powieści graficznych, który zdecyduje się sięgnąć po nowy tytuł wydawnictwa Non Stop Comics.
Akcja albumu przenosi czytelnika do bliżej nieokreślonego czasu i miejsca, gdzie na obrzeżach wielkiej metropolii egzystuje Jun. Weteranka wyniszczającej wojny, która odebrała jej naprawdę wiele, począwszy od przyjaciół, przez oko, na chęci dalszego życia kończąc. Samotna, cierpiąca na tytułowy Zespół stresu pourazowego osoba, która całkowicie odcina się od świata rzeczywistego, nieustannie żyją traumatyczną przeszłością. Chwile wytchnienia dają jej jedynie mocno uzależniające leki, których zdobycie wcale nie jest takie łatwe. Nawet najgorsza sytuacja daje jednak nadzieje na lepsze jutro, jeśli tylko pojawi się mały bodziec zmian. W tym przypadku jest to młoda matka prowadząca przydrożną knajpkę, której dobre serca stara się pomóc cierpiącym weteranom. Spotkanie owej dwójki będzie punktem wielkich przemian w życiu Jun. Przyniosą one sporo bólu i cierpienia, jednak na końcu tej drogi widać połyskujące światełko nadziei.
Od samego początku komiksu na czytelnika czeka spora dawka emocjonalnej treści, która momentami potrafi wywołać u odbiorcy chwilę głębszej zadumy. Mamy tutaj bowiem do czynienia zarówno z krańcowym obrazem piekła wojny, która zbiera swoje mordercze żniwo nie tylko podczas jej trwania, ale również wiele lat po jej zakończeniu, ale również poruszającą historią cierpienia, całkowitego upadku człowieka, próby odnalezienia samego siebie i wielkiego poświęcenia, dzięki któremu jednostka zmierza w stronę upragnionego odkupienia. Autor stara się ukazać „życie” żołnierza pozostawionego przez państwo na pastwę losu, który dodatkowo spychany jest na całkowity margines społeczny przez część ludzi. Być może to tylko mocno działająca autosugestia, ale odnosi się wrażenie, że w procesie twórczym Guillaume Singelin sięgał do przykrych konsekwencji wojny wietnamskiej.
Naprawdę spora dawka ciekawej i głębokiej treści kontrastuje tutaj z bardziej „akcyjnym” wątkiem. Jun, chcąc zmienić swoje życie, w pewnym momencie chwyta za karabin i wykorzystuje swoje doświadczenie wojskowe, aby rozprawić się z lokalnym elementem rozprowadzającym narkotyki. Robi to w sposób bezpardonowy i naprawdę mocno widowiskowy, niczym żeńska wersja Rambo (w nawiązaniu do pierwszego filmu, na którym zresztą się wzorował twórca). Na pewno ten element komiksu nie pozwala się nudzić i zapewnia sporą dawkę rozrywki, jednak jednocześnie dosyć mocno spycha na drugi tor „dramatyczność” zaprezentowanego świata, co niestety nie każdemu się do końca spodoba (szczególnie jeśli po początku albumu liczył na coś naprawdę „głębokie” fabularnie).
Dosyć istotnym aspektem całego dzieła, o którym należy wspomnieć, jest również spora doza zapożyczeń ze świata mangi. Autor nie kryje pewnych inspiracji (np. Ghost in the Shell, Appleseed), które miały mocno wymierny wpływ zarówno na treść historii, jak i szkielet niektórych postaci czy oprawę graficzną (szczególnie wygląd miasta przypominającego Tokio).
Jeśli jesteśmy już przy rysunkach, to zdecydowanie jest to jeden z najmocniejszych elementów komiksu. Cartoonowa kreska (z mocnym akcentem mangowym) z początku może wydawać się odrobinę zbyt infantylna, jednak doskonale kontrastuje ona z treścią fabularną i potrafi naprawdę dobitnie pokazać brutalne sceny akcji.
Osobny akapit recenzji należy również poświęcić formie wydania, które momentalnie przykuwa wzrok potencjalnego nabywcy. Świetnym pomysłem było wycięcie w twardej grubej oprawie liter składających się na tytuł (PTSD), przez które prześwituje pierwsza kolorowa strona dzieła.
PTSD to pozycja co prawda mająca swoje wady, ale w całościowej formie prezentująca naprawdę wysoki poziom jakościowy. Nie pozostaje nic innego jak tylko kupić i zanurzyć się w opowieści o wojnie, cierpieniu i odkupieniu.
Egzemplarz do recenzji dostarczyło wydawnictwo Non Stop Comics.
Polecam:
Podsumowanie:
+ trudna ale wciągająca tematyka;
+ dobra oprawa graficzna;
– momentami odrobinę zbyt chaotyczny;