Batman: Trzech Jokerów to komiksowa historia ze stajni DC, której podwaliny zostały wymyślone już dobrych kilka lat temu. Stosunkowo niedawno jednak dopiero pomysł przerodził się w coś bardziej namacalnego, a kwiecień tego roku przyniósł premierę w naszym kraju. Pora więc sprawdzić, czy opłacało się tak długo czekać i czy fani zostali należycie wynagrodzeni za swoją cierpliwość.
Było ich trzech.
Historia zaczyna się tutaj od trzech brutalnych morderstw, o które podejrzany jest nikt inny jak sam Joker. Nie byłoby w tym nic zakasującego, gdyby nie fakt, że wszystkie zbrodnie zostały popełnione dokładnie w tym samym momencie. Nikt nie wie jak do tego doszło i co tak naprawdę się stało. Wszystkie poszlaki wskazują na to, że „uśmiechnięty” złoczyńca to więcej niż tylko jedna osoba. Fakt ten zaskakuje nawet samego Batmana, który ścigał Jokera przez większą część swojego „superbohaterskiego” życia. Zamaskowany obrońca Gotham, Batgirl i Red Hood zaczynają prowadzić śledztwo, badając różne tropy. Każdy z nich podchodzi do sprawy inaczej, co zaczyna przeradzać się w wewnętrzny konflikt pomiędzy nimi. Pytaniem, na które odpowiedź będzie można znaleźć w komiksie, to czy uda im się rozwiązać zagadkę i nie rzucić się sobie do gardeł?
Walka na wielu płaszczyznach.
Fabuła dość mocno kręci się tutaj nie tyle przy próbie wyjaśnienia zagadki trzech Jokerów, ile wokół mocnych nieporozumień i wzajemnych pretensji pomiędzy trójką superbohaterów (Batman, Batgirl i Red Hood). To właśnie ten element komiksu jest zdecydowanie najbardziej dopracowany i najciekawszy. Autor ujawnia tutaj ich wewnętrzne „brudy”, świetnie pokazuje dramaturgie niektórych wydarzeń i coraz silniejszą wzajemną niechęć. Batman zostaje tu ukazany jako bohater, który całkowicie zawiódł jako mentor. Zresztą jest on tego świadomy, do czego w pewnym momencie jawnie się przyznaje.
Geoff Johns tworząc komiks, w którego tytule mamy Jokera nie zapomina jednocześnie o naprawdę niezłym przedstawieniu tej postaci. Całkiem dobrze buduje on tutaj intrygę wokół szalonego złoczyńcy, nie zapominając o odpowiedniej ilości widowiskowej akcji i elementach detektywistycznych tak charakterystycznych dla serii. Całość scenariusza w tym aspekcie jest nieźle napisana, chociaż jakiś większych fabularnych zaskoczeń, które mogłoby wgnieść czytelnika w fotel, nie należy się spodziewać. Jedyne, do czego można się tutaj doczepić to kompletnie niepotrzebny wątek romansu pomiędzy postaciami, który nie tylko niczego nie wnosi do samej historii, co i tak zostaje pokazany w szczątkowej formie.
Grafika.
Na pewno perfekcyjnie wypada tutaj grafika autorstwa Jasona Faboka. Ma on naprawdę wyśmienite poczucie realizmu, co doskonale oddaje on w kreślonych przez siebie planszach. Strach, nienawiść, złość czy wściekłość są mocno odczuwalne w poszczególnych kadrach, co jasno pokazuje jak dobrze potrafi on oddawać emocje postaci. Do tego dochodzi jeszcze ciemna stylistyka barw Andersona, co nadaje albumowi naprawdę mrocznego i poważnego klimatu.
Kawałek solidnej rozrywki.
Batman: Trzech Jokerów to album, który co prawda nie wnosi niczego odkrywczego i niesamowitego do mitologii Jokera, ale i tak sanowi łakomy kąsek dla fanów zarówno tej postaci, jak i Batmana. Na pewno warto sięgnąć po ten tytuł, aby zobaczyć szalejące relacje pomiędzy superbohaterami, których konsekwencje są trudne do przewidzenia.
Polecam:
OCENA:
Batman: Trzech Jokerów.
Gdyby sam pomysł został zrealizowany kilka lat wcześniej, prawdopodobnie stałby się wielkim i ponadczasowym hitem. Stało się jednak inaczej i otrzymujemy tylko i aż solidny kawałek komiksu z segmentu DC Black Label, który potrafi zapewnić czytelnikowi chwilę intensywnej, mocnej i angażującej rozrywki.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.