Jeśli chodzi o filmowe adaptacje powieści grozy, to niekwestionowanym liderem w tej kategorii zdaje się być Stephen King. Co roku mamy wysyp tytułów opartych na jego twórczości. W ostatnim czasie pojawiło się jednak sporo informacji dotyczących ekranizacji innego, mniej uznanego autora młodzieżowych horrorów. Na Netflix miała właśnie miejsce premiera pierwszej części trylogii Ulica Strachu, która oryginalnie wyszła spod pióra R. L. Stine’a.
Miasteczko Shadyside to amerykańska stolica zbrodni. Brutalne morderstwa są tutaj na porządku dziennym, co nie zmienia faktu, że wciąż mieszkają tam praworządni obywatele. Kompletnym przeciwieństwem tego miejsca jest sąsiadujące z nim miasteczko Sunnyvale, będące jednym z najpopularniejszych i najpogodniejszych miejsc w kraju. Gdy dochodzi do kolejnego mordu, z początku niewiele osób się tym przejmuje. Nie mija jednak wiele czasu, a my przekonujemy się, że nie było to zwykłe przestępstwo. Zaczynają się dziać dziwne i mocno zaskakujące rzeczy.
Absurdalna Ulica Strachu.
Sama historia zaczyna się właśnie od mocno brutalnego morderstwa, do którego dochodzi w centrum handlowym. Miejscowa młodzież niespecjalnie się tym przejmuje, a wręcz stroi sobie żarty, a niektórzy mówią o klątwie wiedźmy Sarah Fier. Jednak kto normalny uwierzyłby w istnienie klątwy? Tym bardziej w mieście, w którym zabójstwa przydarzają się zapewne częściej niż kichnięcie przeciętnej osoby. Nie oznacza to jednak braku napięcia między Sunnyvale a Shadyside.
Główni bohaterowie filmu to grupka uczniów ze szkoły we wspomnianym Shadyside. Deena, która przeżywa zerwanie z dziewczyną Sam, jej nerdowaty brat Josh, kradnący połączenie internetowe od sąsiada oraz dwójka jej przyjaciół – zwariowany Simon oraz prymuska Kate – którzy w wolnym czasie dorabiają rozprowadzając narkotyki. Nastolatkowie wplątują się w jedną, wielką masakrę związaną właśnie z klątwą wiedźmy, która okazuje się prawdziwa.
Hit czy kit?
Film kupił mnie przede wszystkim klimatem oraz zahaczaniem o pastisz horroru. Jak sam tytuł wskazuje (Ulica Strachu część 1: 1994), akcja dzieje się w latach 90-tych. Dlatego też znajdujemy sporo nawiązań do produkcji z tego okresu, by wspomnieć o głuchym telefonie, gdy ekspedientka zostaje sama w sklepie czy o przesadnie krwawych scenach rodem z gatunku gore. Ten klimat działa świetnie za sprawą dobrego odwzorowania tamtych lat: muzyka, ubrania bohaterów, wystrój wnętrz i wielu innych elementów. Jako absolutny fan tego okresu w popkulturze szybko dałem się zauroczyć wszystkim wtrętom twórców Ulica Strachu część 1: 1994.
Jak już wspominałem, fabuła jest prosta jak budowa cepa. Mamy klątwę, ożywające trupy ścigające bohaterów. Krótko mówiąc, nic nowego. Postacie zostały jednak świetnie poprowadzone i gdy tylko zdarza się sytuacja, w której ktoś może zginąć, trzymamy kciuki, aby tak się nie stało. Według mnie świadczy to najlepiej o dobrej pracy wykonanej przez reżyserkę, panią Leigh Janiak. Zresztą osoby, które kojarzą serial z lat 90-tych. na podstawie innego hitu R. L. Stine’a Gęsią Skórkę mogą dostrzec pewne podobieństwa w klimacie, humorze i absurdalności opowiadanej historii.
Podsumowanie.
Choć w obsadzie nie znajdziecie żadnych bardzo znanych nazwisk, nawet jeśli chodzi o osobę reżyserki, to widać, że fabuła została dobrze przemyślana, a aktorzy i twórcy spisali się ze swoich ról doskonale. Choć fabuła jest absurdalna, to bohaterowie są przekonujący, a my jesteśmy ciekawi jak to szaleństwo może się zakończyć.
Pierwsza część netflixowej trylogii Ulica Strachu wciąga, a jednocześnie pozostawia wiele tajemnic do wyjaśnienia na następne dwa filmy. Ich premiera odbędzie się w ciągu następnych dwóch tygodni, więc nie będziemy długo czekać na ich odkrycie. Film to świetny pastisz horrorów z lat 90., krwawy i pełen humoru. Naprawdę nie sposób się na nim znudzić i śmiało można obejrzeć go z całą rodzinką.
Polecam:
OCENA:
Ulica Strachu część 1: 1994.
Jeśli lubicie połączenie komedii i horroru i niestraszne są wam absurdalne historie, to w Ulicy Strachu odnajdziecie przednią rozrywkę.
[…] Druga część Ulicy Strachu z pewnością nie przyciąga nas tak bardzo głównymi bohaterami, jak część pierwsza. Nie są oni tak wyraziści i ciekawi, chociaż dają nam niezłą perspektywę na wydarzenia z lat […]