Naoki Urasawa już w pierwszym tomie dobitnie pokazał, że jest mistrzem w kreśleniu intrygujących scenariuszy. Monster #2 tylko to potwierdza, porywając czytelnika w swój tajemniczy i mroczny świat, który powinien przypaść do gustu każdemu miłośnikowi naprawdę dobrych thrillerów. Nietuzinkowi bohaterowie, brutalne morderstwa, demony przeszłości, tajemnicze eksperymenty – czy można chcieć coś więcej?
Historii ciąg dalszy
Doktor Tenma musi sobie jakoś radzić w nowej niezbyt przyjemnej rzeczywistości. Ścigany przez policję jako potencjalny seryjny morderca, nie ma zbyt wielu możliwości działania. Jego umysł zaprząta jednak tylko jedna sprawa, odnalezienie i powstrzymanie tajemniczego Johana. Potężny przeciwnik rozpoczyna z nim niebezpieczną grę, w której stawką będzie życie wielu ludzi. Rozpoczyna się więc jego wielka niestrudzona podróż po najmroczniejszych zakamarkach zjednoczonych Niemiec, gdzie może znaleźć on jakiekolwiek poszlaki kierujące go w stronę ostatecznego celu. Na swojej drodze spotyka on całą masę ludzi, których w normalnych okolicznościach nie miałby szansy zobaczyć na oczy. Niektórzy z nich będą potrzebowali jego fachowej pomocy medycznej. Ratowanie innych, nawet jeśli mają mniejsze lub większe grzechy na sumieniu, jest zarazem jego obowiązkiem, jak i próbą zagłuszenia pewnego poczucia winy.
Zbrodnia i kara?
Tak jak to było już wielokrotnie wspominane, Monster to nic innego jak naprawdę świetnie napisany mroczny thriller. Autor sięga tutaj po pewne sprawdzone schematy, dzięki którym całość historii prezentuje poziom najlepszych hollywoodzkich produkcji tego typu, jednocześnie odwracając pewną przyjętą kolejność. Główny „czarny charakter” mangi poznajemy już na samym początku, wszystko to, co dzieje się w kolejny rozdziałach to budowanie napięcia wokół doktora Tenmy, który pełni tutaj rolę zarówno „myśliwego”, jak i „zwierzyny”. Urasawa prowadzi całą opowieść wielotorowo, skupiając się na różnych jej aspektach i postaciach. Tenma z dobrotliwego lekarza, mającego piękną narzeczoną i świetne perspektywy zawodowe, zaczyna przeistaczać się w człowieka zdesperowanego, ogarniętego obsesją i gotowego do przekroczenia pewnych granic, aby tylko osiągnąć swój cel. Tytułowy „Monster”, czyli Johan to z kolei „zło” w najczystszej możliwej postaci, które trudno nazwać człowiekiem. Każdy kolejny odkrywany fragment jego przeszłości, zaburza jednak obraz „potwora”. Zaczynają pojawiać się pytania, czy od zawsze on taki był, czy może na jego zachowanie mieli wpływ inni ludzie. Swoje pięć minut w scenariuszu mają również inne postacie, między innymi detektyw prowadzący sprawę morderstw, była narzeczona lekarza, siostra Johana czy cała gama innych osób, mających pewien wpływ na fabułę.
Świetnie nakreśleni bohaterowie to jedno, jednak nie można tutaj zapomnieć o całej masie najpróżniejszych wątków i mrocznych tajemnicach, które przewijają się w kolejnych rozdziałach komiksu. Niemieckie projekty stworzenia żołnierza idealnego (rodem z czasów III Rzeszy), wyselekcjonowane sierocińce gdzie władza przeprowadzała swoje chore eksperymenty, naziści wypatrujący przybycia nowego fuhrera, drastyczny obraz kapitalizmu i upadku części społeczeństwa po zjednoczeniu kraju. Jest różnorodnie i naprawdę na tyle bogato, że nikt nie powinien tutaj narzekać na nudę.
Mroczne klimaty
Dodatkiem do świetnego scenariusza jest również rewelacyjna oprawa graficzna. Urasawa pokazuje w niej swój niebywały kunszt kreślenia świetnie zaprojektowanych postaci (szczególnie mimika ich twarzy) oraz wyrazistych teł, przykuwających uwagę czytelnika. Jest wyśmienicie i kompletnie nic więcej nie trzeba dodawać.
W przypadku rodzimego wydania należy wspomnieć o małej wpadce wydawniczej, jaką jest zdublowana jedna ze stron (pod koniec tomiku). Mały błąd niemający wielkiego wpływu na jakość tytułu, który jednak nie powinien się zdarzyć.
10/10
OCENA:
Monster był, jest i pewne jeszcze przez wiele lat będzie mangą, która utrzymuje się w ścisłym topie najlepszych komiksowych pozycji, które należy przeczytać przed nadejściem dnia ostatecznego. Tytuł warty jest każdej poświęconej na niego minuty wolnego czasu i zdecydowanie należy go mieć w swojej kolekcji.