
Superman kontra Lobo to wydawnicza propozycja od Egmontu, która w ramach linii DC Black Label obiecuje zderzenie dwóch skrajnie odmiennych ikon popkultury. Taki kontrast z pewnością potrafi przykuć uwagę fanów superbohaterskich historii akcji. Czy ten komiks to jednak tylko pretekst do radosnej rozwałki, czy może za fasadą absurdu i humoru kryje się coś więcej niż tylko festiwal przemocy?
Miniseria (trzy zeszyty) autorstwa duetu Tim Seeley i Sarah Beattie stawia na bardzo wyrazisty kontrast dwóch dobrze znanych postaci. Idealistycznego Supermana i bezwzględnego Lobo. W teorii jest to recepta na świetną, intensywną przygodę. Teoria jednak dość często nie przekłada się w pełni na rzeczywistość i tak też jest w przypadku tego albumu. Komiksu, w którym twórcy zamiast zaoferować czytelnikowi w ramach linii DC Black Label kolejną dojrzałą mocną opowieść, postanowili pójść w kierunku prostej komedii akcji.
Humor i satyra, które w zamierzeniu miały być siłą napędową albumu, wypadają tutaj co najwyżej poprawnie. Sceny, w których Lobo staje się internetowym influencerem i manipuluje opinią publiczną w Metropolis, są momentami zabawne, ale często przesadnie oczywiste, a momentami nawet trochę żenujące. Z kolei Superman jawi się jako postać niekonsekwentna. Raz wzorcowy obrońca, innym razem wpadający w przesadną frustrację, co zaburza odbiór jego charakteru. Dość nieporadnie twórcy biorą tu również na celownik media społecznościowe, kulturę „cancel culture” oraz dezinformację. Chcą oni, aby ich żarty kryły pod wierzchnią warstwą coś poważniejszego i głębszego, ale niespecjalnie to wychodzi. Komentarz społeczny serwowany przez autorów jest niezwykle ciężki, pozbawiony subtelności i momentami wręcz toporny.
Poważnym problemem komiksu jest również sama fabuła, która raz traci swój impet, innym razem zaś niepotrzebnie się rozwleka. Ponadto liczba wprowadzanych postaci i wątków dodatkowych potęguje poczucie chaosu. Potęguje to również epizodyczna struktura dzieła, która sprawia, że całość czyta się dość trudno. Mamy tu bowiem wrażenie obcowania z materiałem, który jest po prostu za długi w stosunku do treści, jaką oferuje. Na dodatek większość z tej treści daje wrażenie dodanej na siłę, aby tylko czymś wypełnić strony.

To, co ratuje ten komiks przed całkowitą klęską to oprawa wizualna. Mirka Andolfo wykonała tu bowiem tytaniczną pracę. Jej dynamiczny, ekspresyjny, nieco mangowy i bardzo energetyczny styl, idealnie pasuje do szalonego tonu opowieści. Lobo w jej wykonaniu jest bardzo wyrazisty, podkreślając swoją złą naturę z kolei Superman lśni. Świetnie podkreśla ona więc wizualny kontrast między postaciami. Warstwa graficzna jest tutaj o klasę wyższa niż scenariusz. Rysunki są pełne detali, a sceny akcji mają odpowiednią dynamikę. Do tego kolory Arifa Prianto są żywe, nasycone i sprawiają, że komiks wygląda po prostu atrakcyjnie.
Superman kontra Lobo to komiks, który pada ofiarą własnych ambicji i braku zdecydowania. Chce być satyrą, ale jest zbyt dosłowna. Chce być komiksem dla dorosłych, ale boi się przekraczać granice. Chce być epickim crossoverem, a kończy jako przeciętniak.
| PLUSY: | MINUSY: |
|
|
|
|
|
Ocena:
Pomysł połączenia Supermana z Lobo miał szansę stać się jednym z ciekawszych projektów DC Black Label, jednak efekt końcowy jest co najwyżej bardzo przeciętny. Tytuł ten niczego nie wnosi do serii, a jego wartość rozrywkowa jest ograniczona. Dla kogo? Tylko dla największych fanów tych bohaterów, którzy nie mają niczego lepszego pod ręką do przeczytania lub dla fanów twórczości Mirki Andolfo.
| Album do recenzji dostarczyło wydawnictwo Egmont Polska. Komiks można również znaleźć na Komiksiarnia i Ceneo. |

